Volvo S60 wygląda bardzo dobrze. Teraz już nikt nie powie, że Szwedzi projektują nudne samochody dla emerytów. Błękitny lakier, srebrne lusterka, pakiet stylistyczny R-Design sprawiają, że auto nie może pozostać niezauważone. Pod maską pracuje sześć cylindrów wspomaganych przez turbosprężarkę. Efekt - 304 KM i 400 Nm maksymalnego momentu obrotowego. W połączeniu z sześciobiegowym automatem i napędem na cztery koła pozwala osiągnąć pierwszą setkę w 6,1 s. Firma Polestar za ok. 5000 zł oferuje modyfikacje silnika podnoszące moc do 329 KM, a moment obrotowy do 480 Nm. Dzięki temu urwiemy w sprincie do setki kolejne 0,3 s.
Jak zastrzyk mocy przekłada się na wrażenia zza kierownicy? Bajecznie. Nie jest to może M3 czy RS4, ale Volvo S60 T6 po kuracji wzmacniającej stało się jednym z moich ulubionych samochodów. Zapas mocy jest aż nadto wystarczający. Nieważne, z jaką prędkością podróżujesz, wciskasz gaz i po chwili zastanowienia Volvo stwierdza: "ok, nie ma problemu", katapultując Cię w stronę horyzontu. Zakręty również nie są w stanie wytrącić S60 z równowagi. Sprawia wrażenie przyklejonego do drogi.
Kiedy już przestaniecie męczyć pedał gazu i ochłoniecie, zwrócicie uwagę na wnętrze. Uwielbiałem deski Saabów za ich prostotę. Z Volvo jest dokładnie tak samo - po szwedzku. Obsługa nie wymaga przeczytania 300 stron instrukcji. Wsiadasz, szybki rzut oka i wiesz, o co chodzi. Wszystko jest tam, gdzie się tego spodziewasz. Może poza wyłącznikiem ESP (DSTC), które dezaktywuje się w menu ustawień samochodu. Sportowe fotele ze zintegrowanymi zagłówkami wyglądają obiecująco, mogłyby jednak mieć lepsze trzymanie na boki.
Czy to Volvo ma wady? Owszem, trzy. Pierwsza - pozycja za kierownicą. Niby wszystko jest dobrze, zakres regulacji fotela i kolumny kierownicy pozwoli każdemu znaleźć optymalną pozycję, ale siedzi się za wysoko. Wybaczcie, ale w aucie, które ma ponad 300 KM chcę szorować tyłkiem po asfalcie, a nie głową po suficie. Druga - skrzynia biegów. Przy spokojnym operowaniu gazem zmienia biegi płynnie i bez zastanowienia. Jednak wbijcie prawą stopę w podłogę, a okaże się, że nie nadąża za silnikiem. Kolejne przełożenia wrzuca z pewną nieśmiałością, jakby nie wiedziała, czy tego chce, czy nie. Mówiąc krótko - trwa to za długo. Trzecia - układ kierowniczy. Jadąc na wprost daje poczucie całkowitego panowania nad sytuacją. W zakrętach słabo przekazuje informacje na temat tego, co dzieje się z przednimi kołami. Gdybyście zdecydowali się na zakup, koniecznie zamówicie łopatki zmiany biegów. Kosztują tylko 740 zł. Z obowiązku wspomnę o spalaniu. W trasie - 10 litrów, w mieście - 14 litrów.
Model podstawowy kosztuje 199 900 zł. Egzemplarz, który widzicie na zdjęciach, około 260 000 zł. Czy jest wart tych pieniędzy? Moim zdaniem - tak. Otrzymujecie samochód, który świetnie wygląda, wywołuje szeroki uśmiech na twarzy, a do tego pozwala pozostać niezauważonym w tłumie. Oczywiście nie w tym kolorze. To Volvo, które zrywa ze stereotypami. Nie jest proste jak meble z IKEI, dobrze wygląda w zachodzącym słońcu i na pewno nie jest nudne.
Volvo S60 Polestar | Kompendium
Używane Volvo S60 możesz mieć od ...