Audi A1 jest nielicznym przedstawicielem klasy premium w segmencie B. Grupę docelową stanowią ludzie mający odpowiednio gruby portfel i pragnący posiadać coś wyjątkowego. To dobre auto, perfekcyjnie wykończone, ale nieco wyprane z emocji. Tu z odsieczą przychodzą inżynierowie z działu Quattro. Wyposażyli małą "A1-kę" w napęd na cztery koła, nadmuchali nadkola, powiększyli zderzaki, na tylnej klapie zamontowali słusznych rozmiarów spojler, a żeby tego było mało pod maską umieścili dwulitrowy silnik z poprzedniej generacji S3. I oto mamy Audi A1 Quattro. Edycja limitowana, powstało tylko 333 egzemplarzy. Mały, zadziorny gadżet dysponujący mocą 256 KM, rozpędzający się do setki w 5,7 sekundy i osiągający prędkość maksymalną 245k m/h.
Oczywiście zawsze znajdzie się jakiś malkontent który stwierdzi "że mało", "że za wolno", "że jego Golf TDI i tak zostawia go na światłach". Jedna z najlepszych niemieckich firm tuningowych wyszła tym oczekiwaniom naprzeciw i tu w grze pojawia się MTM (Motoren Technik Mayer). Zabrali jedną z limitowanych A1 do garażu, podłubali i efekt końcowy robi piorunujące wrażenie.
Zanim jednak przejdziemy do wrażeń kilka słów o twórcach tego małego diabełka. MTM powstał w 1990r. Jej założycielem jest Roland Mayer, który w latach 80 XX wieku pracował w Audi nad rozwojem pięciocylindrowych jednostek przeznaczonych do rajdowego S1 Quattro. MTM zajmuje się głównie tuningiem aut z koncernu VAG, ale również zdarza im się przerobić takie samochody jak Porsche, Spyker czy McLaren. Tworzą też własne projekty jak TT Bimoto - 1000 konne Audi TT napędzane dwoma(!) silnikami osiągające 393km/h. Przy okazji wizyty w Wettstetten byliśmy świadkami "przeszczepu" podrasowanego silnika z obecnej generacji RS5 do VW Amaroka.
Wracając do A1. Audi zrezygnowało w tym modelu z typowego oznaczenia dla usportowionych modeli literą S. Nazwa edycji specjalnej ma zwracać przede wszystkim uwagę na rodzaj zastosowanego napędu, z którego słynie firma. Wygląd nadwozia wszem i wobec informuje o potencjale drzemiącym pod maską. Emanuje sportem w najlepszym wydaniu więc panowie z MTM pozostawili je bez zmian. Jedyną różnicą względem wersji seryjnej są felgi sygnowane logiem niemieckiego tunera, na które naciągnięto opony Michelin Pilot Super Sport w rozmiarze 235/30 R19 (seria 225/35 R18). W normalnych warunkach moc przenoszona jest na przednie koła, ale gdy tylko wystąpią problemy z trakcją, a występują stosunkowo często, moment wędruje na tylną oś. Całość uzupełnia manualna skrzynia o sześciu przełożeniach, sportowe zawieszenie wykorzystujące kolumny McPhersona z przodu, układ wielowahaczowy z tyłu oraz wydajniejsze hamulce.
Jednak to co najważniejsze schowano pod maską. Jednostka napędowa otrzymała większą turbosprężarkę, dzięki czemu ciśnienie doładowania wzrosło z 1,4 do 1,9 bara. Zmieniono układ chłodzenia który obecnie pochodzi z Audi RS3, zamontowano układ wydechowy, którego końcówki mają średnicę 10 cm. Efekt? 380 KM, 460 Nm, przyspieszenie od zera do setki w 4,3 s, do 200 km/h w 17 s, prędkość maksymalna to 279 km/h.
Wewnątrz jest już mniej krzykliwie. Można śmiało powiedzieć, że kokpit jest wręcz skromny jak na tak wyjątkowe auto. Mocno wyprofilowane skórzane fotele wystarczająco podtrzymują ciało w zakrętach, a spłaszczona w dolnej części kierownica dobrze leży w dłoniach. Odnajdziemy tu nagłośnienie Bose o mocy 465W, nawigację, system MMI, czerwoną tarczę obrotomierza wyskalowaną do 8 tys.obr./min (kolor jest cechą charakterystyczną limitowanej wersji Quattro), chromowaną gałkę zmiany biegów z mieszkiem wykończonym czerwoną nicią oraz jedną podkreślam jedną tabliczkę - "1 of 333". Pozostałe elementy takie jak przełączniki klimatyzacji itp. są wspólne ze słabszymi odmianami. Na przednich fotelach każdy znajdzie optymalna pozycję, z tyłu zmieszczą się jedynie dzieci lub ktoś bardzo zdesperowany, zaś bagażnik pomieści jedną dużą walizkę (210 litrów pojemności), ale kogo to obchodzi. Wystarczy wcisnąć guzik startera i zapominamy o otaczającym nas świecie.
Podróżować tym samochodem można na dwa sposoby. Do 4 tysięcy obrotów dzieje się niewiele. Jest cicho, spokojnie. Jednak gdy strzałka obrotomierza przekroczy tę wartość, a turbina złapie oddech zaczyna się prawdziwe szaleństwo. Właściwie wtedy nie ma czasu, by patrzeć na prędkościomierz. Silnik z porażającą łatwością wkręca się na obroty brzmiąc przy tym jak głodny gryzli. Trzeba się skupiać na tym żeby wbić kolejny bieg przed czerwonym polem na obrotomierzu. Jeśli odpowiednio zgracie pracę sprzęgła i gazu wygracie większość pojedynków spod świateł - Carrera 4S (400KM) 4,4 s, Mercedes A45 AMG (360KM) 4,6 s, Audi RS4 (450KM) 4,7 s.
To małe pudełko potrafi wzniecać pożary w przydrożnych lasach. Możecie pokonać tą samą trasę powiedzmy w 911 i zwyczajnie nie będziecie mieli ochoty sprawdzać gdzie jest granica. Przesiądźcie się do tej piekielnie szybkiego A1, a każdy zakręt pokonacie z prędkością, z którą normalnie uznalibyście za nierozsądną. Samochód prowadzi się neutralnie, stabilnie i przewidywalnie w każdych warunkach. Nawet jeśli trochę przesadzicie, delikatnie zamiecie tyłem i wyrwie dalej przed siebie. Pomimo stosunkowo twardego zawieszenia firmy KW obniżającego prześwit o 50 mm z przodu i 45 mm z tyłu MTM Audi A1 Quattro nadaje się do codziennej jazdy generując przy tym ogromne pokłady radości i frajdy z jazdy.
Summa summarum
W zwykłym Audi A1 raczej trudno będzie wam o gęsią skórkę. Tej nie zabraknie w A1 Quattro, natomiast po tuningu MTM dreszczu emocji nie pozbędziecie się jeszcze długo po wyjściu z auta. Czy ma wady? Tak, ale nie ma to większego znaczenia. Za ok. 315 tys. zł kupujecie skondensowaną adrenalinę na kołach, coś co za każdym razem gdy wyjedziecie na miasto sprawi że krew w żyłach popłynie szybciej, a na twarzy pojawi się szeroki uśmiech.
Audi A1 Quattro MTM | Kompendium